Tricky w Klubie Studio

|November 23, 2008|koncerty|3

tricky na czarno białym zdjęciu

Tricky – bohater niedzielnego koncertu w Klubie Studio – jest dla mnie w muzyce jednym z synonimów eklektyzmu i tworzeniu swojego własnego brzmienia w oparciu różne, nieprzystające do siebie brzmienia. Były to słychać na przestrzeni trzynastu lat jego mainstreamowej kariery i słychać teraz. Pewnie duży wpływ na wybranie tej ścieżki miało samo pochodzenie tego tekściarza/producenta/muzyka, muzyka której słuchał od dziecka, dziesiątki ludzi z którymi współpracował, wymieniał poglądy, przeprowadzki, szarpane tempo i styl życia.

Większość fanów dowiedziała się o nim dzięki pierwszemu albumowi Massive Attack, a potem – dzięki jego debiutowi “Maxinquaye”. Nie wiem, dobrze czy źle, na zawsze jego pseudonim będzie wpisywany w styl Trip Hop – o ile coś takiego istniało. Z czołowymi wykonawcami łączył miejsce zamieszkania, znajomości, gusta muzyczne, wreszcie współpracę – już w ramach Wild Bunch. Oczywiście najważniejszą osobą jeśli chodzi o współpracę muzyczną pozostanie dla niego Martina Topley Bird, którą mieliśmy okazję widzieć i słuchać na tegorocznym Openerze. W tym sensie cały Tricky to projekt dwuosobowy.

Lista innych muzyków/wokalistów/ek, z którymi współpracował Tricky jest imponująca i każdy może sobie z niej wybrać nazwiska, które mu odpowiadają – od The Specials po Gravediggaz, od PJ Harvey po Goldfrapp, od Red Hot Chilli Peppers po Elvisa Costello, od Method Mana po Bjork. Kawałki które wydawał na swoich płytach mieściły się w bardzo szerokim spektrum wyznaczanym przez inspiracje: hip hop, dub, punk, dancehall.

Po poprzednim albumie, “Vunerable” wydanym w 2003, Tricky zrobił sobie bardzo długie wakacje. Właściwie można było wątpić w to czy zabierze się jeszcze na serio za robienie muzyki. Starał się rozkręcić własną małą wytwórnię, przenosił się z Nowego Jorku do Los Angeles, a przede wszystkim leniuchował i imprezował, oczywiście nie stroniąc od używek. Na szczęście zatęsknił do biznesu płytowego i w lipcu ukazał się “Knowle West Boy”.

Tytuł pochodzi od nazwy dzielnicy w Bristolu, na którym wychowywał się – bez matki i ojca – Adrian Thaws. Teksty odnoszą się do biografii, szczególnie “Council Estate” w którego teledysku można zobaczyć rodzinne osiedle artysty. Na tej płycie Trickiemu towarzyszą wokaliści i wokalistki z całego świata, raczej mniej znani. Style utworów są zróżnicowane – jak w całej jego karierze. Dla mnie najmocniejszym momentem tej płyty jest “Bacative” nagrany z nowojorsko-jamajskim znajomym. Została przyjęta w miarę ciepło – jako nie tak kreatywna i spójna jak debiut, ale znacznie lepsza niż można się było spodziewać po czterdziestolatku z Bristolu.

W klubie Studio będziemy mogli zobaczyć jak Tricky wypada na żywo. Każdy będzie miał okazję sam skonfrontować wyobrażenia z rzeczywistością. Oby tylko sala była wypełniona. Jeśli na takie koncerty będzie przychodziło wielu ludzi, będą kolejne.

3 Comments do tego wpisu:

  1. krater pisze:

    miejmy nadzieję, że na koncert przyjdzie wielu ludzi. oby tak dalej.

  2. lukasz pisze:

    udało się? nie mogłem być bo jestem na drugim końcu świata ale tricky w krk hohoho

  3. Michał Smolicki pisze:

    ponoć sukces… koło tysiaka publiki i świetny gig. też ubolewam ze nie moglem być…